Tytuł trochę kojarzy
mi się z lotem czarodziejskim dywanem – ot dobra domowe świetnymi
hasłami marketingowymi. O co chodzi z tą kanapą? Otóż chcę
poruszyć fenomen pewnego ogólnoświatowego portalu dla ludzi
otwartych, uprzejmych i komunikatywnych – couchsurfing.com
Dla niewtajemniczonych
couchsurfing to miejsce gdzie każdy może założyć konto,
zweryfikować swoje dane (dla bezpieczeństwa) i zaoferować nocleg,
oprowadzenie po mieście, czy po prostu trochę czasu (oczywiście na
swoich warunkach). Tym samym możemy korzystać z takich
dobrodziejstw w dowolnej części globu (o ile znajdzie się jakiś
chętny).
http://asilisis.files.wordpress.com/2010/11/couch.jpg |
Turystyka jest
przedmiotem badań antropologii współczesności, mnie szczególnie
interesuje ta zmiana, która toczy się na przestrzeni wieków.
Sądzę, że z dużą dozą prawdopodobieństwa można założyć, że
kiedyś trudno było o schroniska i hotele w wielu miejscach na
świecie, wtedy noclegami mogły zajmować się karczmy czy zwykli
ludzie. Później nastąpił boom komunikacyjny, a media rozpisały
się na temat tego jak cudownie jest podróżować i jak bardzo to
niebezpieczne. Każdorazowy wypadek, napaść ogłaszano wszem i
wobec jako przestrogę – co może się stać po przekroczeniu progu
własnego domu. W tym momencie dotarliśmy do punktu gdzie większość
osób mówi jak bardzo trzeba uważać, że należy zachować
rozsądek, że ludzie na ogół mogą mieć złe zamiary.
W środku tego
zamieszania wyrasta taki twór jak couchsurfing, który moim zdaniem
prawie nie ma szans na obronę. A jednak okazuje się, że jest
niemałe grono osób, które nie zrażają się tego typu opiniami,
zabierają plecak i ruszają w świat by spotkać jak najwięcej
ludzi, nocować gdzieś za darmo i przy okazji pozanć od podszewki
obcą kulturę. Ja należę do tego typu osób.
Z uwagi na moją pracę
magisterską i fakt, że w Polsce zima tego roku trwała jeszcze w
czasie wiosny, spakowałam się wraz z dwiema koleżankami i 2
kwietnia tanim lotem wylądowałyśmy na Malcie. Malta to naprawdę
mały kraj, a my zamierzałyśmy tam zostać 9 dni za jak najmniejsze
pieniądze (to był przymus - dla ścisłości). Przed wyjazdem
napisałam do kilku osób, które mogły nocować trzech surferów,
odpisała mi jedna, odrazu godząc się na to, abyśmy mieszkały u
niej cały wyjazd. To był pierwszy uśmiech szczęścia w naszą
stronę. Drugi pojawił się gdy zobaczyłyśmy miejsce, w którym
miałyśmy nocować. Biorąc pod uwagę, że mogę za darmo u kogoś
mieszkać 9 dni, to zakładam, że może to być rozpadająca się
szopa z kątem dla gości, jednak couchsurfing nie tak działa. Z
małej, wąskiej i uroczej uliczki otworzyły się przed nami drzwi
do pięknego, dużego, kamiennego domu z takimi rarytasami jak
przeszklony dach, taras itp.
Dostałyśmy do
swojej dyspozycji jedno pomieszczenie i materace gąbkowe. W dodatku
okazało się, że nasz gospodarz przyjął nas mimo tego, że jest w
trakcie przeprowadzki. W związku z tym nie mógł nam poświęcić
wiele czasu, choć i tak np. zabrał nas na koncert.
Poczułyśmy się na tyle
miło, że postanowiłyśmy pewnego ranka zrobić dla Iana pierogi
ruskie, co jak się okazało tak zupełnie szalonym pomysłem nie
było.
I to jest jak mi się
wydaje, meritum sprawy. W przewadze młodzi ludzie, którzy nie mają
pieniędzy na hostele, bądź którzy lubią właśnie takie
przygody, decydują się na udział w życiu couchsurfingowym. Co
niesie za sobą dozę niepewności (osoba, która ma nas przyjąć
może się rozmyślić), niewygody (całkowite uzależnienie od
zwyczajów gospodarza), ale także pozwala nam to na bliższe
poznanie nowej kultury (Ian opowiadał nam o miejscach jakich nie
znajdziemy w przewodnikach, tłumaczył zachowania jakich nie
rozumiałyśmy) i możliwość wzięcia w niej udziału (polecony
pub, wskazany kościół z mszą po maltańsku).
Być może to moje
zupełnie subiektywne odczucie, przez to w jakim obracam się
środowisku, a być może więcej osób tak myśli, ale ja mam
wrażenie, że couchsurfing jest oznaką zmian we współczesnej
turystyce. Dużo osób wzorując się na książce "Into the
wild" pragnie przeżyć taką przygodę, gdzie nie korzysta się
z pomocy biura podróży. Trochę z takiego trendu wyrosły "ciekawe"
oferty różnych organizacji/biur, które mówią "Okazja! Za
jedyne 3 tys dolarów jedź do Afryki i buduj domy Kenijczykom!
Wolontariat last minute idealny na wakacje!".
Znak naszych czasów,
proklamacja pomocy, wolności za niewielkie pieniądze. Obcowanie z
inną kulturą jest bardzo w cenie (stąd np. upublicznione pogrzeby
toraja - Indonezja).
To temat rzeka, jednak
wracając konkretnie do couchsurfingu – nie mogę oprzeć się
wrażeniu, że niemały wpływ na to miało powstanie Unii
Europejskiej, a konkretnie strefy shengen (prawdziwego dobrodziejstwa
Unii). Brak papierologii + darmowy nocleg + tanie linie lotnicze =
wysyp podróżników, którzy radzą sobie bez biura podróży,
czy to z konieczności (brak pieniędzy), czy z własnej woli.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz